Murzyn
Kiedy Rada Języka Polskiego (nareszcie!) oficjalnie odradziła używanie słowa „Murzyn”, jako obraźliwego, internet zawrzał.
Tak być przecież nie może! Przecież to, że nie możemy zwracać się do kogoś w sposób obraźliwy, jest jawnym zamachem na naszą wolność. A wszystkiemu winne XXI wiek, upadek obyczajów, lewactwo, zachód i w ogóle. A przetrwać możemy tylko kultywując „konserwatywne postawy, (które) są przystanią do niezatracenia się w mętnych wodach globalizacji”. 1
Ale do rzeczy: Chodzi po prostu o to, że kktoś nie rozumiał, dlaczego słowo „Murzyn” może być dla kogoś innego obraźliwe. No i skoro trochę się bawię tymi słowami, to pomyślałem, że pomogę. Bo też marzy mi się świat, w którym ludzie opieraliby poglądy na wiedzy, a nie wiedzę dostosowywali do poglądów.
W grubym uproszczeniu wygląda to tak, że to określenie ma bardzo specyficzne konotacje frazeologiczne:
„Sto lat za Murzynami”
„Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”
„Robić za Murzyna”
„Znaleźć sobie Murzyna”
To tylko najpopularniejsze. I każdy chyba widzi, że „murzyńskość” raz oznacza „prymitywność”, a poza tym głównie tanią lub darmową siłę roboczą (oczywiste odwołanie do niewolnictwa).
Próżno szukać w naszym języku określeń, które podkreślałyby jakiekolwiek pozytywne cechy „murzyńskości”. Nie mówimy „solidny jak Murzyn”, a dobrze przemyślanej akcji nie nazywamy „murzyńską robotą”. Oczywiście „Murzyn” oznacza również osobę określonej rasy i – na potrzeby tej uproszczonej narracji – przyjmijmy, że jest to neutralne.
A skoro tak, to pobawię się w matematyka. Otóż mamy wartość minusową (wymiar obraźliwy) i zero (wymiar neutralny). Czyli równanie wygląda tak: 0 + (-x) = (-x). Nadal na minusie.
Określenia pokroju „szkopa”, „szwaba” czy „kacapa” powszechnie uznajemy za obraźliwe. A prośbę o nieużywanie w publicznym dyskursie „Murzyna” uznajemy za atak na naszą wolność. I to mimo tego, że frazeologia obciąża go zdecydowanie bardziej, w dodatku rzuca semantyczny cień niewolnictwa.
Ktoś powie, że nigdy z tym określeniem nie było problemu, że używano go od lat i teraz ktoś sobie coś wymyślił, pieprzona „poprawność polityczna”, lewackie ideolo itp.
Posłużę się najprostszą analogią: jeżeli ktoś mówi o mnie źle, a mnie nie ma w pokoju, to nie jestem w stanie na to zareagować.
Ba, jest nawet możliwe, że ktoś, kto o mnie mówi, nie chce mnie obrażać, tylko nie wie, że to robi. Może nie wiedzieć, że „polaczek” ma wymiar pogardliwy. Jeżeli pojawię się w pokoju, mogę mu na to zwrócić uwagę. To takie proste.
A przecież u nas czarnoskórych w filmach jeszcze niedawno grali biali wysmarowani pastą do butów. Widok osoby pochodzenia afrykańskiego na ulicy stanowił bardziej wydarzenie, niż przyczynek do czegokolwiek innego. A to, co wypada, a czego nie…? To oczywiście kwestia indywidualna, ale warto chyba wspomnieć, że nie tak dawno temu mało komu przeszkadzały małpie odgłosy wydawane na stadionach za każdym razem, gdy piłkarz z Nigerii czy Ghany dotknął piłki.
Maksymalnie upraszczając i syntetyzując tę kwestię: konotacje frazeologiczne określenia „Murzyn” w języku polskim obciążają je semantycznie w sposób jednoznacznie pejoratywny, szczególnie poprzez naleciałości kolonialne (i to, że nie mieliśmy kolonii w Afryce, niczego nie zmienia).
A tak po ludzku, to wystarczy zadać pytanie: jeżeli powiem, że do odmalowania mieszkania „znajdę sobie jakiegoś murzyna” będzie to znaczyć, że poszukuję osoby czarnoskórej, czy że poszukuję niewolnika/frajera/kogoś, kto odwali czarną robotę za bezcen?
Właśnie. „Murzyn” jest bowiem w naszym języku naturalnym synonimem słowa „niewolnik”. Jeżeli ktoś nie zdawał sobie z tego sprawy i używał tego słowa, to ok, nie stało się nic strasznego. Ja też kiedyś nie wiedziałem i tak mówiłem. Nadal zresztą nie wiem mnóstwa rzeczy.
Jeżeli jednak ktoś odmawia sobie prawa do przyswojenia wiedzy i mówi, że samo określenie jest ok, bo „tak jest, a ja nic złego nie mam na myśli”, to zaczyna się robić niewesoło.
Pytanie brzmi: skoro osoby czarnoskóre odbierają to określenie jako obraźliwe, konotacje językowe są pejoratywne (co jest rzeczą bezdyskusyjną), to naprawdę, jak niewiele empatii potrzeba, by po prostu nie mówić/nie pisać o nich w ten sposób? Nic nas to nie kosztuje. Nic.
1 Cytat z internetowej dyskusji.
Maciej Makselon