Niewiedza to nie wstyd

W Internecie znowu rozpętało się piekło, gdyż w tytule artykułu na FB ktoś miał czelność użyć słowa.

Ale żeby normalnego słowa, to nie.

Feminatywu.

Marksizm kulturowy, nowomowa, feministki. Usual shit.

A ja mam ten problem, że jestem naiwny i wierzę święcie, że ludzie piszą takie głupoty, bo mają dostęp do nieprawdziwych informacji. I jeżeli tylko dostarczy im się informacji prawdziwych, to owe poglądy zweryfikują.

Bo przecież nie musimy się na wszystkim znać. I to jest OK.

Ale jeżeli czegoś nie wiemy, potrafimy powstrzymać się od wyrażania kategorycznych sądów, prawda?

Potrafimy, prawda?

Prawda…?

Ja na przykład w ogóle nie znam się na fizyce. Dlatego nie wypowiadam się na jej temat, chociaż przecież mógłbym napisać, że „kwanty to c*uje i marginalizacja ludzkości”.

Ale jednak trochę głupio, bo o kwantach wiem tyle, że nie da się ich wypić (czy się da? Bo też w sumie nie wiem).

I bardzo mi się marzy, by osoby, które cokolwiek wspólnego z gramatyką miały ostatni raz na lekcji polskiego x lat temu, zachowały podobną wstrzemięźliwość. Bo potem dochodzi do absurdalnych sytuacji, w których ktosia wrzuca komentarz, że feminatywy to „pseudo poprawne słowotwórstwo” (pisownia oryginalna).

I ja mam trochę mindfu*ck, bo ktosia wydaje sąd ex cathedra, a nie ma pojęcia, że przedrostek „pseudo” zapisujemy z przymiotnikami w sposób łączny.

Serio, szanujmy się. Choćby samych siebie. A to jest przecież robienie sobie z facjaty wycieraczki.

Jeżeli nie jesteś mechaniczką samochodową, to nie wypowiadasz się na temat hydropneumatyki bulbazatora. Głównie dlatego, że coś takiego jak bulbazator nie istnieje. A o tym wiesz właśnie dlatego, że jesteś specjalistką.

Do naprawy pralki/lodówki/samochodu/telefonu zatrudniamy specjalistów(-tki). Ale już w materii tego, czy można mieszać szczepionki, czy w ogóle należy je przyjmować, czy feminatywy są marksistowską nowomową, a uchodźcy chcą ukraść polskie kobiety i zgwałcić nasze metale szlachetne, wszyscy mamy wyrobione poglądy.

I ok, TRUDNO, miejmy. Ale naprawdę, jeżeli się na czymś nie znamy, NIE DZIELMY SIĘ NIMI W PRZESTRZENI PUBLICZNEJ.

Bo trochę, ku*wa, wstyd.

W czy na Ukrainie. Narodowy test na empatię.

Przecież z językowego punktu widzenia wszystko zostało już w tej materii powiedziane. Przyimka „na” używamy w stosunku do wysp (na Bermudach) tudzież obszarów przynależących do większej całości (na Śląsku). „W” czy „do” używamy z kolei w stosunku do niepodległych krajów. Do Niemiec, w Polsce. Z „na Węgry” i „na Słowację” sprawa jest i nie jest taka sama jak z „na Ukrainę”. JEST, ponieważ to również były terytoria stanowiące część innego państwa (Austro-Węgier, Czechosłowacji) i NIE JEST, ponieważ Słowacy i [...]

Więcej

Ortoterroryzm, grammar nazi i cyberpoprawiactwo

Albo niech ktoś napisze „włanczać”. O borze, jak my to kochamy. Od razu podnosi się nam na skórze włosie, twardnieje nam krytyczna fraza, już czujemy na języku słodko-słony smak zwycięstwa. Z miejsca możemy sobie takiego delikwenta lub delikwentkę ustawić. Pokazać, że jesteśmy ponad, że kapitał kulturowy, którym obraca nasz(a) interlokutor(ka), to przy naszym kapitale są przecież jakieś drobne. Może na żywo byśmy tego nie zrobili, bo przecież publiczne wytykanie błędu językowego to – powiedzmy sobie delikatnie – [...]

Więcej

Teksty o języku, kulturze i sztuce

Teksty poświęcone zagadnieniom językowym oraz dziełom i produktom kultury.

Teraz możesz zostawić mi swojego maila.

Daję Ci słowo (a nawet całe zdanie!), że poinformuję Cię, gdy na stronie pojawi się nowy tekst. Bo po to tu jesteś, prawda 🙂?